13 sierpnia 2011

"Z oka Fryderyka..." cz.7

22 października 2010,
      Po pokonaniu 888Mm, dopływamy do jednego z najstarszych europejskich portów Plymouth. To jeden z największych portów Wielkiej Brytanii, położony nad rzekami Plym i Tamar, i jednocześnie jeden z największych naturalnych portów na świecie. Nie stanęliśmy tak normalnie przy kei, tylko zostaliśmy przymocowani do bojek cumami. Tak jest tutaj zdecydowanie taniej. Niby jesteśmy w porcie, ale żeby pójść do sklepu musimy dopływać około 100 metrów pontonem. To też ma swoje (zazwyczaj trochę mokre) uroki J. Widok mamy przepiękny na zielone wzgórza dookoła. Postój na kotwicy ma też ten plus, że można wędkować. Kacprowi wieczorem udaje się złapać….niewielką rybę. Urządzona dyskoteka, w klasie na żaglowcu, też nikomu w porcie nie przeszkadzała.
     Odpoczywamy tu kilka dni. Oprócz zaplanowanych prac (np. uzupełnienia żaglowca w wodę) i lekcji znajdujemy czas na zwiedzenie.

      W porcie pierwszego dnia poszliśmy do szkoły marynarki. Zaprowadziła nas tam Zuza, znajoma I oficera. Ona też w uczestniczyła w „Szkole pod żaglami”. Zuza studjuje nawigację i dzięki jej staraniom mogliśmy poćwiczyć na symulatorach. Było super, pomagało nam pięcioro studentów – przy okazji doskonaliliśmy nasz angielski. Po zajęciach mieliśmy czas wolny i każdy poszedł w swoją stronę. Ja z Kingą na znane z lekcji „Fish and chips”. Po drodze zobaczyliśmy najstarszą cukiernię w Anglii. Ciasteczka były przepyszne. Sprawdziłyśmy też budki telefoniczne i autobusy piętrowe o których uczyłyśmy się w naszych szkołach – wszystko się zgadzało.
      Następnego dnia wybraliśmy się do oceanarium: National Marin Plymouth Akwarium, które jest dosyć duże. Oglądnęliśmy tam pokaz nurków wśród ryb i meduz. W środku jest nawet zatopiony samolot.



Planujemy wypłynąć 25 lub 26 października. Przed nami Zatoka Biskajska owiana złą sławą wśród żeglarzy. Nasz najbliższy zaplanowany port to Vigo w Hiszpanii.
cdn... :)