14 listopada 2011

Atlantyk

Ahoj!
Opuszczamy Wyspy Zielonego Przylądka 30.10.2011 pod wieczór. Nastepnego dnia zapada decyzja (niełatwa - próbujemy ją podjąć kilkakrotnie) o dalszej trasie. Płyniemy na Karaiby, czyli kurs zachodni - około 270 stopni na kompasie. Łapiemy łagodny pasat co pozwola przebywać około 150 do 200 Mm na dobę. Codzienne obowiązki, lekcje i niekończący się Atlantyk dookoła. Gorące dni i noce z gwiazdami trochę innymi niż oglądanymi  z domu (za którym co by nie mówić zaczynam tęsknić) - Wielki Wóz odwrócony podobnie jak Księżyc na "plecach". Oprócz lekcji i zwykłych wacht pracujemy przy odkuwaniu rdzy, czyszczeniu chłodni, lakierowaniu drewna, malowaniu, a także do codziennych obowiązków należy zbieranie z pokładu sympatycznych latających ryb :) Prócz pracy i nauki są jednak także wieczorki filmowe, poetyckie i ....satyryczne.
Odrabianie lekcji na Atlantyku (jeszcze przed strefą Zwrotnikową) fot. Z. Bosek
     Długo mnie już nie było także w Gimnazjum i trochę mi brakuje wszystkiego co z nim związane- koleżanek, nauczycieli, lekcji… Ale tutaj też jest bardzo ciekawie:).
Nasz plan dnia wygląda mniej więcej tak: wstajemy o 6:30- właściwie zwlekamy się z koi półprzytomni , ubieramy się, bierzemy do ręki szelki i szybko wychodzimy na pokład. Tam czeka już na nas Bosman Tajfun, który prowadzi rozgrzewkę.  Następnie, wchodzimy na reje albo chociaż na marsa (podest na środku masztu). Potem mamy wolne...;) do śniadania. Przez te pół godziny musimy się umyć i posprzątać w kajutach. Po pierwszej turze śniadania o godz. 8:00 mamy zbiórkę na rufie i podniesienie bandery. Wtedy to jedyny raz w przeciągu całej doby spotykamy się wszyscy razem. Ceremoniał wygląda w ten sposób: pięć minut przed ósmą na całym statku rozlega się dzwonek. Starsi wachtowi przeliczają załogę uczniowską. Na minutę przed, oficer wachty pełniącej służbę uspokaja ostatecznie całą załogę. Krzyczy : „ Załoga baczność!!! (oczywiście chodzi o żeglarską postawę- nogi w lekkim rozkroku ręce splecione z tyłu), "Na banderę!” Wtedy jedna osoba wybija cztery pełne szklanki (dźwięki na dzwonie), Bosman daje sygnał świstem, a kolejne dwie osoby wciągają banderę. Po tym wszystkim głos ma Kapitan i kadra. Omawiamy ważne dla wszystkich sprawy, problemy, śpiewamy sto lat jeśli ktoś ma urodziny. Staramy się żeby zebranie było krótkie, szczególnie kiedy jesteśmy w morzu, ponieważ wszyscy mają swoje obowiązki. Raz były okropne przechyły, każdy starał się być poważny podczas podnoszenia bandery, ale było to bardzo trudne bo wywracaliśmy się na siebie.
Przechyły na Morzu Północnym fot. Z. Bosek
Następnie wachty sprzątają swoje rejony czyli miejsca wspólne pod pokładem np. klasę, mesę, salon kapitański, toalety. Od 9:00 mamy lekcje, oczywiście z małymi przerwami :P. Mamy ten plus, że nie musimy nosić tych okropnie ciężkich plecaków, bo nasze książki są w naszych kajutach. Jednakże każde spóźnienie jest odpowiednio „nagradzane” np. przy czyszczeniu silnika lub szajs maszyny. Nauczyciele nas odpytują i wstawiają oceny (czyt. pały ;)). Później idziemy na obiad. Chyba każdy wie, że kto ma Kuka za przyjaciela ten na morzu nie zginie :D. Nasza pani Krysia jest spoko - robi pyszne posiłki. Przez całą dobę pełnimy wachty morskie. Wolne mamy jedynie wtedy, kiedy są lekcje - w tym czasie statkiem opiekują się nauczyciele, niemający zajęć – chyba, że jest alarm to pracujemy wszyscy. Po obiedzie przejmujemy obowiązki morskie. nie ma czsu na nudę. Sterujemy, stawiamy lub zrzucamy żagle i wypatrujemy niebezpieczeństw np. innych statków na naszym kursie. Pewnego razu, nasza koleżanka stała na „oku”. Na horyzoncie ukazał się niezidentyfikowany obiekt pływający. Po pięciu minutach był już tylko 2 mile od nas i wcale nie zmieniał kursu, chociaż powinien ustąpić nam miejsca według obowiązującego międzynarodowego prawa morskiego. Musieliśmy budzić Kapitana, który wydał rozkaz „Do piłowania”, czyli zmienienia kursu na silniku. O mały włos nie uderzyliśmy w burtę tankowca, który jest prawie taki szeroki jak długość naszego żaglowca. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło…
Kiedy jest ładna pogoda, to taka wachta jest samą przyjemnością, lecz kiedy pada, jest sztorm, a na dodatek jest środek nocy, to jest bardzo nieprzyjemnie. Jedna osoba pomaga oficerowi w prowadzeniu nawigacji. Na stanowiskach zmieniamy się co pewien czas. Wszyscy jesteśmy podzieleni na trzy wachty, a co miesiąc zmienia się nam oficer. Każda wachta ma 4 godziny służby, potem kilka godzin przerwy i  ….od nowa służba. Średnio na dobę śpimy około 4 do 5 godzin. Bywa, że krócej, bo przez cały Atlantyk mieliśmy bardzo dużo nauki, a ostatnie trzy dni to próbne egzaminy gimnazjalne...

Pozdrowienia dla całego Gimnazjum
Kasia
Do zobaczenia w grudniu

Dopływamy do Dominiki
P.S. Ląd widzimy po 15 dniach żeglugi. Jesteśmy na Małych Antylach w Ameryce Środkowej:))) przepłynęliśmy Ocean !!!