29 października 2011

Praia

Praia to stolica Republiki Zielonego Przylądka leżąca na wyspie Santiago (W-py Podwietrzne). Klimat tropikalny: pochmurny dzień to i tak 30 stopni C, noc 25 stopni. Stoimy na kotwicy, ale buja jak na pełnym morzu. Kilka ostatnich dni działała nam klima - inaczej wszyscy chcieli spać na rufie, pod pokładem 35 stopni:( - niestety silnik się zepsuł i znowu leje się z nas pot. Może uda się go naprawić bo w perspektywie jest szansa na Równik i półkulę południową :)
Do portu dopływamy pontonami po wielogodzinnych pertraktacjach z władzami - jest to kłopotliwe i czasami kosztowne, ale nasza kadra daje sobie radę. Oczywiście trzeba być bardzo ostrożnym dziewczyny idą w towarzystwie kolegów. Trzymamy się w grupach kilkuosobowych i żadnych cennych przedmiotów na wierzchu. Robimy zrzutkę na taxi i jedziemy do centrum szukać neta w jakiejś lepszej dzielnicy.


Kawiarenka z siecią wi-fi i mieszkankami Prai
  Udaje się!!! udaje się mi również uruchomić komórkę - poprzez zmianę operatora na wyspie. Mamy jeszcze trochę czasu na zwiedzanie i powrót na żaglowiec.
Codziennie ktoś łowi ryby, większość z nich jest mi nieznana nawet z nazwy.

fot.Z.Bosek

Niktóre później przyrządza nasza kochana Pani Krysia, która stara się zawsze na kolację zrobić jakąś niespodziankę, coś fajnego. Ale dla Kuka muszę poświęcić oddzielny post.
A popołudniu znowu wypłyniemy gdzie wiatr poniesie...

28 października 2011

Wyspy Zielonego Przylądka


Płynąc z północy najpierw dopływamy do Wysp Zawietrznych Zielonego Przylądaka. Wybieramy wyspę o nazwie Sal. Na początek okazuje się, że zejście na ląd to 25Euro od osoby:( (to prawdopodobnie koszt wizy). Poza tym, załoga decyduje się nie wypuszczać nas samych ze względu na niebezpieczeństwa, więc na ląd schodzi część z nas pod opieką. To nie koniec "ciekawych" informacji. Połączenie internetowe jest niemożliwe, a telefoniczne - po pierwsze jest bardzo trudne (nawalają miejscowi operatorzy), po drugie jest baaaardzo drogie - ktoś nierozważnie wykręcił do rodziców, pogadał szczęśliwie kilka minut i ... 120 pln odjechało w eter.

fot. Z. Bosek
 Dlatego więcej informacji o tych dniach rejsu opiszę później. Po południu urządzamy zawody sportowe i skoki do wody. Zamontowaliśmy linę - huśtawkę i na niej jak Tarzan na lianie skaczemy do wody.
W zasadzie my też mamy dżunglę lin;)))

fot. Z. Bosek

28 pażdziernika przepływamy do Prai, stolicy Republiki Zielonego Przylądka i mój telefon przestaje działać:(

27 października 2011

Woda, woda, woda

Ahoj
18.10.2011 pod wieczór ruszamy na Ocean. Jest gorąco, przez kilka dni zbliżamy się do Zwrotnika Raka. Pod pokładem sauna, gorąco i duszno. Rzadko włączają wentylację -  ma być jeszcze gorzej. Każdy jest zmęczony takim upałem. Teraz wachty nocne są "ulgą", a do małej ilości snu już się przyzwyczailiśmy (średnio 4-5 godzin na dobę). Klimat wyraźnie daje się we znaki.
Czasem bywa trudno, żaglowiec jakby ciaśniejszy,  a passat, który miał nas nieść prawie nie wieje. Codziennie praca, nauka, praca, nauka, gorącooo.

Fot. Z. Bosek


Fot. Z. Bosek

Nauczyciele nie odpuszczają i musimy się starać, bo przy braku zaliczeń nie możemy schodzić na ląd - jak już dopłyniemy. Wkrótce też oceny będą przesłane rodzicom. Taka wirtualna wywiadówka!!!

26.10.2011 dopływamy do jednej z wysepek Republiki Zielonego Przylądka.