Płynąc z północy najpierw dopływamy do Wysp Zawietrznych Zielonego Przylądaka. Wybieramy wyspę o nazwie Sal. Na początek okazuje się, że zejście na ląd to 25Euro od osoby:( (to prawdopodobnie koszt wizy). Poza tym, załoga decyduje się nie wypuszczać nas samych ze względu na niebezpieczeństwa, więc na ląd schodzi część z nas pod opieką. To nie koniec "ciekawych" informacji. Połączenie internetowe jest niemożliwe, a telefoniczne - po pierwsze jest bardzo trudne (nawalają miejscowi operatorzy), po drugie jest baaaardzo drogie - ktoś nierozważnie wykręcił do rodziców, pogadał szczęśliwie kilka minut i ... 120 pln odjechało w eter.
|
fot. Z. Bosek |
Dlatego więcej informacji o tych dniach rejsu opiszę później. Po południu urządzamy zawody sportowe i skoki do wody. Zamontowaliśmy linę - huśtawkę i na niej jak Tarzan na lianie skaczemy do wody.
W zasadzie my też mamy dżunglę lin;)))
|
fot. Z. Bosek |
28 pażdziernika przepływamy do Prai, stolicy Republiki Zielonego Przylądka i mój telefon przestaje działać:(
Z tego statku do wody to chyba misi być kilka metrów, 2-3 - tak przynajmniej wygląda ze zdjęcia... Chciałabym, ale chyba bym się bała;))
OdpowiedzUsuń