17 grudnia 2011

Szaro, zimno i smutno...

I już jestem w domu... Trochę tu, w Polsce, zimno niestety.

Zeszliśmy ze statku około16:30 czasu karaibskiego. Pojechaliśmy autobusem na lotnisko w Fort de France. Odlecieliśmy do Paryża. Przesiadka w stolicy Francji była koszmarem. Trafiliśmy na strajk (najprawdopodobniej ochrony) i chociaż dotarliśmy odpowiednio wcześnie na następne lotnisko, o mały włos nie spóźniliśmy się na lot.  Nie zepsuło nam to humoru i dobrze bawiliśmy się w trakcie podróży. Robiliśmy zdjęcia, rozmawialiśmy, śmialiśmy się ze wszystkiego, aż do czasu odebrania bagażu. Rodzice czekali na lotnisku i wyglądali mniej więcej tak (było ich kilka razy więcej niż na zdjęciu):

Na koniec uroczyste spotkanie z Kapitanami, Armatorem Fryderyka, rodzicami i oczywiście naszą szaloną kadrą ;) Odebraliśmy świadectwa, złożyliśmy podziękowania, zaśpiewaliśmy piosenkę ułożona przez Jelenia (Kuba) i już musieliśmy się rozstawać. Wszystkim było okropnie smutno, ale mamy plan- spotkykamy się na Chopinie, jak tylko wróci do Polski :)
W domu jest super, ale już tęsknię za żeglowaniem i za załogą.

 

11 grudnia 2011

Czas pożegnań...

Ahoj
Rejs szybko dobiega końca:(
Ostatnie dni to nowe miejsca, o których już napiszę po powrocie. Nauki wciąż bardzo dużo, ale znajdujemy też chwile na inne atrakcje. Teraz nie ma czasu na opisywanie, tyle się dzieje.
Jedno wiem na pewno, że będzie mi bardzo trudno się rozstać i będzie mi brakowało takich ludzi, chwil i miejsc.

Do zobaczenia wkrótce!!!