Ahoj
18.11.2011 dobijamy do portu Hillsborough na wyspie Caurricou. Należy ona do malutkiego wyspiarskiego państwa Grenada. Lekcje przeplatamy odpoczynkiem na plaży, pływaniem i zwiedzaniem.
W zasadzie trudno tu mówić o cywilizacji typu bankomat, kino czy zabytki. Wszystko zastępuje fantastyczna przyroda i widoki. Miasta sprowadzają się do jednej ulicy z trzema sklepami i barem. Jest raczej biednie ale bardzo przyjaźnie.
18.11.2011 dobijamy do portu Hillsborough na wyspie Caurricou. Należy ona do malutkiego wyspiarskiego państwa Grenada. Lekcje przeplatamy odpoczynkiem na plaży, pływaniem i zwiedzaniem.
W zasadzie trudno tu mówić o cywilizacji typu bankomat, kino czy zabytki. Wszystko zastępuje fantastyczna przyroda i widoki. Miasta sprowadzają się do jednej ulicy z trzema sklepami i barem. Jest raczej biednie ale bardzo przyjaźnie.
W kolejnym dniu objeżdżamy autokarem wyspę, niestety pogoda daje w kość (upał i deszcz - straszna wilgoć). Humor poprawiają nam przepyszne ananasy, kokosy, banany i grejpfruty zrywane prosto z drzew - nie jest to jednak takie łatwe, więc koledzy próbują wdrapywać się na w miarę niską palmę, a my czekamy na spadające kokosy - tylko jednemu się udaje:) Reszta ląduje na piachu.
No, tak Ty zajadasz się soczystymi dojrzewającymi w słońcu ananasami, kąpiesz się w oceanie, a my tu szron na drzewach, zimno... i sprawdzianów coraz więcej:(
OdpowiedzUsuń